Kto szuka -nie błądzi. A właściwie to nie musi nawet wychodzić z domu...

On grudnia 28, 2018

 Facebook przypomniał mi dziś jedną piękną chwilę, za którą w mojej głowie ruszyła lawina kolejnych - dokładnie 4 lata temu wychodziliśmy już z najnowszym nabytkiem, w składzie 6 osobowym ze szpitala do domu. Śnieg prószył bardzo mocno, widoczność była prawie zerowa a nam … popsuły się wycieraczki w samochodzie. Radość pomieszana z podnieceniem sytuacją odebrała nam lekko rozum - Josh z głową poza samochodem nawigował pomiędzy ulicami wypełnionymi mnóstwem ludzi szykujących się do świąt. Dojechaliśmy cali i zdrowi ale kiedy wspominam to po latach to mam już nieco inne odczucia - 4 dzieci w tym noworodek, uszkodzone auto, śnieżyca, centrum miasta i my.

Podobnych sytuacji zaliczyliśmy od tego czasu kilka - ewidentnie trudno nam uczyć się na  własnych błędach …

    Przez te cztery lata przeżyliśmy dwie przeprowadzki, dwie zmiany pracy/szkoły/ własnego miejsca na ziemi, kupiliśmy dom i zaczęliśmy zapuszczać korzenie w miejscu, którego nazwy mój amerykański mąż długo nie mógł poprawnie wymówić :-)

    Teraz- patrząc na zdjęcie Jack’a podczas tej pierwszej podróży do domu - nie mogę uwierzyć, że to tylko cztery lata. Jestem jednak przekonana, że przynajmniej kilka rzeczy z tego okresu zrobiłabym inaczej.

    Najważniejsza z nich- przeprowadzka. Rezygnacja ze 130 metrów i upchnięcie wszystkiego na 68 metrach - pomimo, że z założenia jedynie czasowo - sprawił, że schudłam 10 kilo ( tego akurat nie żałuję) i nauczyłam się selekcjonować rzeczy jak pewna znana japońska mistrzyni minimalizmu i organizacji Marie Kondo. Potrzebne/niepotrzebne, przyda się/ trzeba oddać innym… Przy czwórce dzieci to wcale niełatwe zadanie. Najtrudniejsze przyszło jednak później.

    Zniesienie pianina z czwartego piętra loftu w zabytkowej kamienicy i przewiezienie go do nowego lokum jedynie jedną przecznicę dalej prawie doprowadził mnie do obłędu . Odpowiedniej ekipy do tego przedsięwzięcia szukałam lokalnie, w gazetach, wśród znajomych i nawet okolicznych sklepach - zostawiając ekspedientkom info o mojej potrzebie - prawie miesiąc. Miesiąc więc płaciłam dłużej za czynsz i wszystkie media w mieszkaniu, które stało puste - za wyjątkiem uparcie nie chcącego się z niego wymeldować pianina po mojej mamie.

Nie mam bladego pojęcia dlatego ale znalezienie ludzi do przeprowadzki wydawało mi się banalnie proste. Jeśli jesteś przed swoją pierwszą przeprowadzką uprzedzam - NIC związanego z przeprowadzką banalnie proste nie jest. Ale jeśli zaplanujesz to odpowiednio - a teraz wiem, że wystarczy do tego komputer - nie będziesz wyrywać sobie włosy z głowy i siwieć jak ja.

    Problem polegał na odległości ( za mała ) oraz transportowanym towarze ( pianino to nie jest umiłowana rzecz do przenoszenia ). W końcu, po wielkich bólach udało mi się namówić część ekipy, która transportowała pozostałe moje rzeczy , żeby zlitowali się nade mną i moim samotnym pianinem. Całość zajęła pól dnia i wiele inwektyw rzucanych pod adresem bliżej mi nieznanego Waldka, który obiecał pomóc ale się nie pojawił. Sprawa została zamknięta a ja pozostała ze strachem, co będzie za rok - kiedy będziemy przeprowadzać się z Łodzi pod Warszaw. Przecież to cholerne pianino wraz z resztą rzeczy i mebli trzeba będzie przenieść ponownie w inne miejsce…

    Miałam rację. Kolejna przeprowadzka odbyła się już z pomocą znajomych, wielkim dostawczym autem pożyczonym skądś przez mojego tatę, na dużym spontanie. Nie udało nam się zgarnąć wszystkiego na raz - trzeba było pokonać trasę Łódź - Warszawa dwukrotnie. Po wszystkim obiecałam sobie, że NIGDY już się nie przeprowadzę, a w przypadku mojej śmierci sugeruję rozsypanie moich prochów na tarasie. A pianino? Pianino jeszcze do nas nie dojechało z Łodzi. Nie podjęłam się tego wyczynu ponownie bo paraliżował mnie strach - jak się do tego zabrać, gdzie szukać fachowców, skąd wziąć na to te miliony złotych ? Dobrze, że wynajmujący po nas nasze stare mieszkanie jest muzykiem i pianino okazało się dla niego wielkim plusem wynajmu.

    Ja natomiast dojrzewam do zmiany. Kilka lat przerwy pozwoliło mi ochłonąć i nabrać sił - po nowym roku pianino będzie już u nas. To prezent jaki robimy sobie sami z mężem na 15 rocznicę ślubu - pianino znowu będzie u nas. Udało mi się również znaleźć fantastyczne rozwiązanie mojego przeprowadzkowego dylematu.  Nie wiem czy wiecie , ale jest taki fantastyczny portal www.gielda.furgonetka.pl dzięki któremu przewieść możecie wszystko wszędzie! Platforma umożliwia transport dużych, nietypowych i gabarytowych przesyłek - tak! pianina też przewożą! Nawet łodzie, motocykle, sprzęt AGD i inne cudowności, których jesteśmy właścicielami.

                                                                       To takie trochę allegro dla przeprowadzek:-)

    Zasada działania jest banalna - użytkownik potrzebujący transportu, dodaje bezpłatne ogłoszenie na portalu 

USŁUGI TRANSPORTOWE  

a przewoźnicy ( jest tutaj ponad 4000 firm transportowych) zainteresowani realizacją tego zlecenia odpowiadają na ogłoszenia, dodając wycenę.

   My - jako zlecający - sami wybieramy, która z ofert jest dla nas najkorzystniejsza, a po akceptacji otrzymujemy dane do firmy transportowej. Na koniec wystarczy tylko dograć szczegóły przez telefon i gotowe!

    Każda firma jest przez portal weryfikowana - dla mnie to super istotne, bo wiem, że moje zlecenie zostanie zrealizowane na czas ( a nie wtedy, „kiedy pan Michał skończy śniadanie a w ogóle to już jedzie przecież”, za z góry ustaloną kwotę („ wie pani - nie spodziewaliśmy się, że będzie aż tak wysoko i trudno - musi pani dopłacić jeszcze stówkę” - autentyczny tekst jaki usłyszałam, kiedy pianino było pomiędzy 3 a 2 piętrem)

    Jest to zdecydowanie moje znalezisko internetowe 2018 roku! Bonus - nie musisz korzystać z komputera - portal ma aplikację mobilną!



Komentarze


Zostaw swój komentarz