Dlaczego "RODZINNA MATEMATYKA" pomoże nie cierpiącemu matematyki rodzicowi rozbudzić miłość do niej we własnych dzieciach...

On września 17, 2018

Kiedy na słowo MATEMATYKA Twoje dziecko szuka dziury w którą mogłoby się zapaść, wolałoby zjeść żywego robaka niż odrobić pracę domową( której z reguły nie robi bo mówi, że nic nie jest zadane a potem przepisuje na przerwie od kolegów "na kolanie") TO JEST ODPOWIEDNI CZAS NA KUPNO "RODZINNEJ MATEMATYKI" ! Jest szansa, żebyście wspólnie wynieśli się na szczyt waszych możliwości matematycznych i ... dobrze się przy tym bawili...

łMoje nieustanne matematyczne porażki potwierdzić może ( choć pewnie z niechęcią ) wiele osób - moi nauczyciele ( dziękuję z tego miejsce za serce, zrozumienie i anielską cierpliwość ), korepetytorzy, fantastycznie wyedukowani znajomi rodziców.... no dobra - jak wszystkich tu wymienię to nie starczy miejsca na to, co chcę powiedzieć ... 

Suma sumarum... Nie byłyśmy z Matematyką najlepszymi kumpelami w szkole. Oczywiście, że zdałam, zaliczyłam, ruszyłam z życiem do przodu ale i tak  co rok odnajduję mem, z ktorym mocno się utożsamiam...

Zupełnie nie rozumiem więc jakim cudem wszystkie moje dzieci uważają,że matematyka jest fantastyczna, ciekawa , pasjonująca, przewidywalna i "bezpieczna" w obcowaniu. Ogólnie - frajdą jest robienie zadań:-/ 

Chociaż w sumie, kiedy mocniej się nad tym zastanowić, to rozumiem skąd ta miłość się wzięła...

Od małego robiliśmy  z dziećmi różne matematyczne cuda - wyliczanki, łamigłówki, zabawy w przeliczanie , karty pracy , które kupowałam z pasją od półtorej dekady w USA lub tworzyłam sama . Matematyka więc "stała się przypadkiem " - niby jej nie było ale jednak cały czas coś tam przy niej majstrowaliśmy. Mój tata - absolwent Politechniki Łódzkiej , inżynier, matematykę mając w małym palcu u nogi , tak o niej opowiadał, że moje dzieci słuchały jakby to były najnowsze przygody Spidermana. Pamiętam jak kiedyś wyliczali ze sznurkiem, biegając po polu na wsi, kubaturę hipotetycznej klatki na smoka , którego planowali złapać ... ogólnie - wariactwom nie było końca. Zdecydowanie nie było to ślęczenie nad zeszytami z wygiętym w paragraf kręgosłupem..

Ponieważ taką matematykę znali od dzieciństwa - łatwiej im było zaakceptować to jej nudniejsze - szkolne oblicze.

A teraz ..... TAAAADAAAAAAMMMMM

Obwieszczam wszem i wobec, że samodzielnie nie trzeba już biegać po polu ani robić innych wygibasów - teraz wystarczy mieć tylko

RODZINNA MATEMATYKA -ŁAMIGŁÓWKI KTÓRE ROZWIJAJĄ I BAWIĄ

NAPISANĄ PRZEZ GENIALNĄ KAMILĘ ŁYCZEK 

Znajdziecie tutaj wszystko ( i o wieeele więcej) co robiliśmy my z dziećmi ( nieświadomie ) aby na słowo matematyka nie dostawali dreszczy z obrzydzenia ale podniecenia co też starzy wymyślili tym razem...

Ponieważ jak powszechnie wiadomo takie wygibasy z dziećmi robić należy jak najwcześniej ( nie - 18 lat to stanowczo za późno), książka ta dedykowana jest dzieciom w wieku lat 5-8, którzy chcą czas z dziećmi spędzać w sposób wartościowy, stymulujący ich rozwijające się główki.

Znajdziecie tutaj mnóstwo fantastycznych zadań i cennych wskazówek dla rodziców ( nie - rodzic nie wykonuje zadania za dziecko "żeby było szybciej")

Zadania skonstruowane są tak,ąby nauczyć dzieci samodzielnego myślenia - sami przyznacie,że w dzisiejszych czasach to umiejętność nie do przecenienia...

Wstęp ( kto w ogóle czyta wstęp ?) jest kilka życiowych mądrości - będziecie o wiele bogatsi w umiejętności pracy z dzieckiem, kiedy je przeczytacie:

Zasady wspólnej pracy z dzieckiem:

1. To, co dziecko odkryje ( rozwiąże, wymyśli, przeanalizuje) samo, będzie jego przygodą, zostanie w jego głowie zdecydowanie dłużej, niż Twój szczegółowy opis rozwiązania.

2. Nie niecierpliw się, nie poganiaj dziecka - daj mu tyle czasu ile potrzebuje.

3. Najlepszą podpowiedzią są pytania!

4.  Łamigłówki rozwiązujcie dla przyjemności. Jeśli jakieś zadanie okazuje się za trudne, nie musicie za wszelką cenę brnąć do jego końca. Wróćcie do niego za jakiś czas.

5.Rozmawiajcie o matematyce.Niech książka inspiruje was do szukania matematycznych tropów w otaczającym świecie.

6.Twoja energia włożona w stworzenie "opowieści" zadania, przełoży się na energię i chęć dziecka w jego rozwiązanie.

 

Kiedy Wydawnictwo PWN poprosiło mnie o patronat nad tą książką ( zaszczyt) ... całe życie przeleciało mi przed oczami ...

Ale po tych wszystkich okropieństwach moich szkolno matematycznych porażek - przypomniałam sobie, że moje początki też były super, bo pomagał mi w zrozumieniu tematu mój tata. 

Już teraz więc mówię wam to, co wasze dzieci powiedzą wam za 10, 20 lat : matematykę da się polubić, można się nią bawić, da się z niej wyciągnąć dużo pozytywnej energii - trzeba tylko mieć w tej drodze przewodnika ( jesteście nimi WY - rodzice/dziadkowie / ciocie i wujowie ) i tę książkę. 

Jeśli to czyta któryś z moich nauczycieli matematyki - tak! To ja - Agata. Polecam tę rodzicielsko matematyczną perełkę z całego serca !

Wszystkie: co, gdzie, kiedy, za ile i dlaczego tak drogo kierujcie przy okazji kupna tej książki tutaj :

TU MOŻNA KLIKAĆ I KUPOWAĆ BEZPOŚREDNIO OD ŹRÓDEŁKA

 BARDZO POLECAM! 

Mój tata chcial tę książkę ode mnie "pożyczyć" ale się nie dałam. Będę dla was miała egzemplarz więc sprawdzajcie na moich  internetach co i jak :)



Komentarze


Zostaw swój komentarz