POZDRÓŻOWANIE Z CZWÓRKĄ DZIECI NA DRUGI KONIEC ŚWIATA DA SIĘ OGARNĄĆ...

On sierpnia 7, 2017

Nie pierwszy raz podróżujemy, nie pierwszy raz jesteśmy w USA. Zdecydowanie pierwszy raz jesteśmy jednak z całą czwórką przez 5 tygodni poza domem. Jak przebiegła podróż, jak się do niej szykowaliśmy ? Zapraszam do lektury ...:-)

Podróżowanie z małymi dziećmi to praca sama w sobie. Planowanie przed, opanowanie w trakcie i pilnowanie wszystkiego i wszystkich w drodze powrotnej wymaga przygotowań, planowania i ogólnie dobrej organizacji. Nieprawdziwe jest stwierdzenie, że większe dzieci to mniejszy kłopot. Niestety w przypadku podróżowania nie sprawdza się ono wcale. Przynajmniej w mojej rodzinie. 

Wiadomym jest, że malucha spakować trzeba osobiście, zaplanować wszystko od A do Z a nawet Ź. Trzeba przewidzieć wszystkie ewentualności, przypadki losowe: zgubienie smoka, dodatkowe pieluchy, leki, butelki, ulubione picie na pierwszy dzień w nowym miejscu , nazywany przeze mnie „adaptacyjnym” - już jestem w nowym miejscu ale jakoś znajomo i fajnie mi z moim ukochanym piciem , poduszką czy książeczką. 

Natomiast dzieci starsze - szczególnie takie, które - myśląc że wiedzą już absolutnie wszystko, bo podróżowały już przecież wielokrotnie - wymagają szczególnego podejścia. Tak. Można im pozwolić się spakować samodzielnie. Ja tak robię mając 10 -latkę, 12 i 14- latków. Ale taka swoboda powinna być kontrolowana. I można to zrobić w dwojaki sposób - albo po samodzielnym pakowaniu, prześledzić z dzieckiem wszystko , co zdecydowało się zabrać i sprostować problematyczne punkty, np: kompletny brak majtek, jeden za mały ( ale za to ukochany ) sweter zamiast zapakowanego nowego , specjalnie kupionego na podroż. Można też samodzielnie - bez wiedzy małoletniego pakowacza - w dogodnym momencie przestudiować zawartość jego torby podróżnej i uzupełnić ewidentnymi brakami , albo te ewidentne braki spakować do swojej torby i wydać zainteresowanemu w dogodnym momencie ( np wtedy , kiedy skończą mu się czyste majtasy, a nowe nie chcą się teleportować z domu  :-)

Nie ma tak naprawdę rownież znaczenia długość pobytu poza domem czy odległość od niego. Żelazną zasadą u mnie jest zabieranie/ pakowanie wszystkiego na 5 dni. A potem? A potem pierzemy. Albo wracamy do domu - w zależności od tego gdzie jesteśmy. Raczej nikt z nas nie jest w stanie spakować wystarczającej ilości rzeczy na dwa miesiące - nie wymagających nawet jednego prania. 

Wracając do maluchów - planowanie uzależniam zawsze od środka lokomocji i długości trasy . Jazda autem do naszego letniego domku wymaga jedynie picia i np: jogurtu oraz jednej zabawki i jednej książeczki. Trasa trzygodzinna - mnożę wszystko przez 3 urozmaicając jedynie dietę o jogurt, piciu , owoc, chrupek. Schody zaczynają się dopiero wtedy kiedy podróż się wydłuża, środek transportu zmienia w połowie drogi a do domu daleko …. W tym roku zmierzyliśmy się po raz pierwszy z podrożą do USA - gdzie jeździmy do domu mojego męża co 2 lata- tym razem z czwórką dzieci. Przesiadka na lotnisku w Amsterdamie i fruuuu do Minnesoty. Starsze dzieci to pestka. Najmłodszy stanowił niejakie wyzwanie … Ogarnęłam go jednak za pomocą kilku książeczek - w tym dwóch nowych, których jeszcze nie widział , małym pudelkiem plasteliny za złotówkę, kolorowanką w której bazgrał z 15 minut a kolejnych 15 opowiadaliśmy sobie co jest na kilku obrazkach , ulubioną zabawką  oraz poduszką do spania, bezktórej nie ruszamy się absolutnie nigdzie . W zapasie miałam kilka bajek na iPadzie i laptopie. Obejrzał jedną ale ponieważ on nie cierpi zakładać słuchawek na uszy ( i dobrze ) obejrzał ją praktycznie bez dźwięku. Wymusiło to na nim większą koncentrację i ciszę . Pozostałe cztery godziny lotu przespał … Wiem … Mieliśmy szczęście - mogło być zupełnie inaczej. Czasem wszystkie przygotowania można między bajki włożyć . Warto jednak zabezpieczyć się na każdą ewentualność. Pięc tygodni pobytu w USA powoli zbliża się do końca. I ponownie szykujemy się do wylotu w czwartek. Znowu Minnesota - Amsterdam-Warszawa . Jestm gotowa, wszystko prawie dopięłam na ostatni guzik . Jak mi poszło - opowiem wam w przyszłym tygodniu ( mam nadzieję ) . Trzymajcie kciuki ! 



Komentarze


Zostaw swój komentarz